wtorek, 7 marca 2017

Czego może nauczyć niepełna klatka?



Dlaczego nadal fotografuję przy użyciu aparatów niepełnoklatkowych, a co najciekawsze – dlaczego zastanawiam się nawet nad wymianą aparatu aps-c na matrycę mikro 4/3 ? Niesamowita sprawa jak pozory mogą totalnie zmieniać punkt widzenia, a jak jeszcze bardziej mogą wywoływać zupełnie niepotrzebne i naciągane koszty.

Zacznę od tego, że bardzo długo fotografowałem na aparatach niepełnoklatkowych, z matrycą aps-c. Wszystkie zdjęcia, które pojawiają się w moim portfolio ślubnym zostały wykonane za pomocą aparatów o mniejszych pikselach, podobnych rozdzielczościach do pełnej klatki, mniejszych dynamikach tonalnych niż dotychczas i co ciekawe – w bardzo trudnych warunkach. Moja przygoda z fotografią cyfrową na poważnie zaczęła się w sumie od jednego z pierwszych amatorskich aparatów cyfrowych – nikona D80. Mając tego d80 i obiektyw 15-200 ze światłem 3,5 – 5,6 naprawdę sporo się uczyłem o fotografii. Ciemny obiektyw, okropnie mała rozpiętość tonalna – totalnie nieporównywalna chociażby do możliwości zwykłego, kolorowego filmu (negatywu). Ten aparat zapoczątkował moje pragnienie fotografii, a co najważniejsze wywołał w dużym stopniu chęć udowodnienia, że to nie aparat robi zdjęcia.

Tak do 2017 roku fotografowałem wszystko co mogłem wyłącznie aparatami niepełnoklatkowymi, które naprawdę nie były najnowszym krzykiem technologii, nie posiadały najlepszych właściwości, a ich możliwości były zdecydowanie ograniczone. Dzięki właśnie takim ograniczeniom aparatu mogłem nauczyć się lepiej kontrolować światło, urozmaicać je, tworzyć własne sposoby oświetleniowe, często z prowizorycznych rzeczy.

Mówiąc otwarcie i szczerze – nadal lubię fotografować moimi niepełnoklatkowymi aparatami, jednak teraz używam ich zdecydowanie świadomiej. O ile udało mi się wreszcie osiągnąć poziom – nie ważne czym fotografujesz, zrób to najlepiej jak potrafisz – o tyle kocham oczywiście pełną klatkę. Głębia ostrości, jakość obrazka w trudnych warunkach i możliwości jakie daje są zwyczajnie totalnym ułatwieniem pracy – szczególnie przy reportażach ślubnych. Cieszę się jednak bardzo, że takiego ułatwienia nie miałem od początku i musiałem zmagać się z kłopotami, o których inni fotografowie mogli nawet nie myśleć mając sprzęt, który rozwiązywał problemy fotograficzne za nich.

Cenię każdą chwilę, którą udało mi się spędzić na rozwiązywaniu problemów, które były bardzo proste, jednak nieoczywiste. Warsztat to najcenniejsza umiejętność, którą powinien mieć dobry fotograf. Solidna poprawa umiejętności oraz systematyczne zdobywanie wiedzy pozwala lepiej rozumieć nie tylko potrzebę fotografowania, ale również pozycję fotografa wśród innych ludzi. Nie jesteśmy bowiem tylko osobami, które po prostu naciskają spust migawki. My możemy być osobami, które kreują widzianą rzeczywistość we własny sposób, albo upamiętniają ją w idealnie, jak najlepszy możliwy w dzisiejszych czasach sposób. To bardzo ważne, aby to zrozumieć, szczególnie jeżeli pracuje się w branży ślubnej.

Dlatego profesjonaliści, którzy zajmują się dziedziną, jaką jest fotografia ślubna powinni dużo się uczyć i doświadczać. Wiem, bo dzięki temu moje zdjęcia ślubne, po prostu mi się podobają i z dumą polecam moją pracę wszystkim zainteresowanym wynajęciem profesjonalnego, kreatywnego fotografa. A osobom, które poszukują dodatkowo kamerzysty, z czystym sumieniem i ogromną zachętą polecam usługi mojego brata. Prowadzi studio filmowe VIXART zajmujące się filmowaniem na terenie Lublina i okolic. Czasami też coś tam pofilmuję z braciszkiem, tym bardziej zapraszam zainteresowanych!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz